piątek, 2 listopada 2012

10. Szaleństwo



    Do napisania czegokolwiek zbierałam się długo, kopa dała mi Zizu, acz jeszcze długi czas musiał i musi minąć aż zbiorę się sama w sobie.
Chciałabym skupić się choć raz na sobie, zaczyna się kawałek mojej ucieczki. Dużej i silnej.
Od roku nie miałam w ustach papierosa a w tym momencie nie marzę o niczym innym.
Otwieram szufladę i znajduję jednego Malboro. Fu.

Ostatnio spacerując i podziwiając błękit nieba, ten błękit i cud, przygryzając wargę i czując smak krwi, złapałam się na dwóch pragnieniach.
Zachciało mi się dużego kubka ohydnie słabej kawy z Uniwersyteckiego automatu i drugie;
Zapragnęłam napisać, napisać o czymś pięknym, dla wielu nieznanym i tak mylonym – o szaleńcach, o szalonych pełnych pasji ludziach.


'Enlarging your world
Mad world.' 

~*~


Szaleńcy i szaleństwo.
Zacznijmy od tego, że nawet boję się spytać co dla Was, lub dla większości ludzi jest szalone…
Acz w porządku, domyślam się, posłyszane mniej więcej poszarpane zdania typu;
„ zachlanie mordy na imprezie, bieganie nago i tańczenie na stole” , „zarzyganie się i poderwanie Franka”, „wyjazd na Karaiby” , „ja w kuchni to szaleństwo hihi” „no ktoś taki kto widzi więcej i jest w psychiatryku” , „no ogólnie ktoś głupi”, „ale o so chodzi?” i moje ukochane„nie wiem”.

Nie.
Szaleństwo nijak ma się do stanu upojenia alkoholowego, spontanicznych rzeczy, czy ludzi którzy są szaleni myśląc, że pomalują swą mordę na różowo.
Szaleństwo jest atrybutem piękna, lekko pijanego, silnego, pełnego, pragnącego, przepełnionego pasją i siłą.
Może nigdy nie widzieliście. Może nigdy nie poczuliście. Nie jest to wstydem, zapewniam, że każdy z Was ma w sobie coś z szaleńca, może stać się nim w każdej chwili.
Głupotą jednak będzie mylenie wszystkich tych pojęć i nadużywanie. Poza tym wygłaszając monolog typu; żeście w chui szaleni, tylko się błaźnicie. Najcudowniejsza jest skromność szaleńca i Jego spojrzenie poplątane z uśmiechem.

     I to nie takie trudne. Bowiem;

szaleńcy to jokery w talii kart.





Może Nim być każdy. Dosłownie każdy, możesz go mijać na ulicy, w czarnym garniturze, rozciągniętej koszuli, przepranym swetrze czy letniej sukience. Może mieć różne maski, powłoki, czasem nawet nie wie o swym istnieniu. Paradoks prawda?
Ale tacy są ludzie – nie wiedzą na co ich stać, nie wiedzą co i jak mogą zrobić. Kiedy chcą, kiedy potrzebują, kiedy walczą, marzą i upadają. To, że coś trzymasz w klatce, wcale nie znaczy, iż tego nie wypuścisz.
Utarło się, że szaleńcy robią coś „innego” niż wszyscy, niezgodnego z kanonem społecznym, moralnym - jakimkolwiek. Że mają wszelakie konsekwencje w dupie, bo przecież ważne jest to czego pragną i…
Stop.
Dlaczego mówię, że każdy z Nas może być szaleńcem? Są dwie sprawy ; pierwsza – zwykły subiektywizm, bowiem dla każdego co innego. I druga – nie ma czegoś takiego jak Wy, jak masa, jak społeczeństwo, dobre i złe zachowania, powinno się i nie powinno. I tak dalej. Tego nie ma to WY to narzuciliście. Rozumiecie? Pomyślmy teraz gdyby to zrzucić, zrzucić z siebie te szaty.
Jesteście nadzy i możecie, och możecie wszystko.

   Szaleńcem jesteś wtedy gdy Twoje pragnienia, chęć i siła przysłoni wszystko inne. Gdy zrobisz coś, o czym marzyłeś, śniłeś, coś do Ciebie całkiem niepodobnego – zrobisz to z chorym uśmiechem na ustach.
Dasz upust swej woli i znajdziesz to – to za co walczysz, za co kochasz, za co umierasz i marzysz – staniesz w pełnej gotowości by to uzyskać, obronić. Nawet mimo druzgocącej porażki.

Dlatego i na przykład – szaleńcem jest Joker. Bez wątpienia każdy rzuci w jego stronę, nie dziwne.
Nie ma nic piękniejszego niż spojrzenie i śmiech Jokera, Jego oszalały taniec czy realizacja planów, ciągnąca za sobą morze śmierdzących trupów – nawet wtedy gdy główny super-bohater przecina jego plany jak zwykłą nitkę.

(…)sza­leństwo, praw­dzi­we sza­leństwo zdol­ne jest prze­bić pięścią mur. 

Każdy zna szaleńca. Takiego co by oddał życie za swoje ja, za swą miłość, ideały, za cokolwiek – dla pierwszego zwykłego przechodnia nic istotnego.
Szaleńcem jest ten który w każdej sytuacji odnajdzie swój mały świat.
Kto zamiast płakać zacznie tańczyć, zamiast martwić się śmiać, zamiast kochać – odejdzie.

Nietzsche powiedział, że czasem dochodzimy do momentu, w którym robi się tak źle, że można uczynić tylko jedno z dwojga - śmiać się albo oszaleć. Dzisiaj trzecią możliwością jest taniec.
  

Bo w tańcu jest szaleństwo, jak go namalujesz? Jakie nadasz mu barwy?

   I kiedy patrzę w noc, w gwiazdy, w Niego, w cudowne niebo, zawsze wtedy czuję się nikim innym jak właśnie …tak, Nim.

A może odwrotnie? A może wszystko zmienisz, wykręcisz o 180 stopni, uciekniesz, rzucisz, przemienisz mrok w jasność?
Pójdziesz inną ścieżką niż tłum, niż Ci którzy wymagają od Ciebie tego i tego.
Zaskoczenie. To bliskie duszy szaleńca.
Zatracenie się w sobie, jak wspomniałam w czymkolwiek – człowieku, każdy z Nas chociaż raz staje się szaleńcem. To zbieranina emocji, silnych uczuć, mieszanka wybuchowa.
To odrodzenie się i spojrzenie na świat pod całkiem innym kątem. Sen.
Szaleństwo ma metodę, ma rozum, geniusz, Twój umysł – który postrzega świat tak jak tylko zechcesz. Niby dlaczego Alicja była szalona? I mój ukochany kot z Cheshire?
Podążanie za swoim białym własnym królikiem. To jest kwintesencja.
Nawet gdy wpadniesz do pustej nory, do smutnej nory, kiedy nic z tego nie wyjdzie. 
To na tym etapie nie ma znaczenia.

`-But I don't want to go among mad people,' Alice remarked.
`-Oh, you can't help that,' said the Cat: `-we're all mad here. I'm mad. You're mad.'
`-How do you know I'm mad?' said Alice.
`Y-ou must be,' said the Cat, `-or you wouldn't have come here.'
Alice didn't think that proved it at all; however, she went on `-And how do you know that you're mad?'
`-To begin with,' said the Cat, `a dog's not mad. You grant that?'
`-I suppose so,' said Alice.
`-Well, then,' the Cat went on, `you see, a dog growls when it's angry, and wags its tail when it's pleased. Now I growl when I'm pleased, and wag my tail when I'm angry.
Therefore I'm mad.'





A może szalone są Twoje nieprzespane noce? Przeczytane Książki? Noc spędzona na balkonie? Szukanie czerwonej róży dla ukochanej osoby? Seks na plaży? Miłość? Pływanie nago? Codzienne wstawanie o 5?
Proszę bardzo. Jeśli w tym jest magia, wszystko może być szalone.

W miłości jest zawsze trochę szaleństwa. Ale zawsze też w szaleństwie jest trochę rozumu.

Mówią, że połowa szaleńców jest w zakładach i szpitalach, a druga połowa chodzi po Ziemi.
Nie ma nic negatywnego w tym słowie, zależy jaki wydźwięk mu nadasz. Jeśli jesteś szczery w stosunku do siebie, a może inaczej.
Gdyby każdy był szczery, potężnie i silnie szczery – świat by topniał od szaleńców. Co by to było!
Ale my się boimy. 



   Nie dla mnie codzienne potupajki i śmiechy codziennej imprezy gdzie towarzyska małpka zarzeka się o swym zwariowanym usposobieniu.
Kocham Lestata, kocham kota, kocham Mickey'a i tych wszystkich pozornie cichych, bijącym pasją, siłą, szaleństwem w gestach, czynach i spojrzeniu, celujących w Księżyc, codziennie między gwiazdami.

  (...) bo dla mnie prawdziwymi ludźmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy, chęcią zbawienia, pragnący wszystkiego naraz, ci, co nigdy nie ziewają, nie plotą banałów, ale płoną, płoną, płoną, jak bajeczne race eksplodujące niczym pająki na tle gwiazd, aż nagle strzela niebieskie jądro i tłum krzyczy „Oooo!”




sobota, 22 września 2012

9. Egoizm




                                                                                 ~*~

' Egoista - ten który więcej dba o siebie niż o mnie.'

Jak to mawiał Papa Tuwim.


Witam Was.
Szczerze powiedziawszy zbieram się do tego od dłuższego czasu, ale czekałam na moment odpowiedni – taki który wypierze mnie doszczętnie, w którym pogryzę wargę i będę w stanie napisać ‘coś’ obiektywnie.
Bo egoizm jest subiektywny.
Hej, od początku.

Od najmłodszych lat wmawia się Nam, że wszyscy ludzie to egoiści. Wszyscy czyli my też.
Może na początku nie generalizujemy, może na początku wszystko jest możliwe, może i nie chcemy w to wierzyć. Ale.
Ludzki egoizm jest fascynujący, wszystko co tak silne, pełne żądzy, chore, ciężkie – mimo wszystko jest fascynujące. Najbardziej jednak dziwi, o tak, do tej pory mnie dziwi egoizm wśród ludzi którzy się kochają, lub których łączy uczucie wyższych lotów.
    Widzicie Moi Drodzy większość Waszych znajomości skąpana jest w egoizmie.  W ludziach którzy czerpią z Was korzyści, (nie)widocznie wykorzystują, delikatnie zamykają w klatkach iluzji, traktują Wasze dobro jako swoje – i odwrotnie, nawet mimo głębszego uczucia względem Was – są wobec Was i siebie samych egoistami. Może to kwestia instynktu, samo przetrwania. Może nie umiecie żyć inaczej.
Uwielbiam chór krzyczący „oczywiście że są egoiści, ale ja nim nie jestem. Nie. Nie jestem.”
Wzruszam ramionami, ale do jasnej cholery miej chociaż świadomość, że Nim jesteś.
Boli Cię to słowo, które przez społeczeństwo naładowane jest negatywnymi emocjami – wiedz, że szansa iż dbasz o coś więcej niż o swój interes, o czyjeś dobro jest znikoma. Lub pozorna.
   Twa bezinteresowność  ma dno usłane w szatach egoizmu, w szatach, może nie szmatach. Ale ma.
Wystarczy spokojnie siąść, zapalić fajkę i patrzeć. Spokojnie. Obserwować. To czego nie umiecie robić.

To instynkt samozachowawczy, tak jak mają go zwierzęta, tak i ludzie. Nie jesteście lepsi od zwierząt, po prostu cwańsi. Nie, nie obrażam nikogo. Jest kilka typów egoistów, przypadki często za egoizm nie odbierane.

Pytacie kogoś byle tylko móc opowiedzieć o sobie, mieć przyjemność z wyrzucenia fury emocji do kogoś innego, pytacie, jednym kątem czytając lub słuchając wypowiedzi, drugim kątem umysłu modląc się by osoba przestała pierdolić lub by zwyczajnie zapytała ‘no dobrze u mnie tyle, a co u Ciebie?’ No dobrze, nie wszyscy mają tę świadomość, niektórzy po prostu wzruszają ramionami i tylko czekają na swoją kolej. Puste emocje. Uwielbiają mówić o sobie, w zaufaniu lub nie, uwielbiają słuchać rad, ładnych słów, bo dotyczą ich, ich rzeczy, problemów.

Lubią jak ktoś się nimi opiekuje. Porozrzucają stertę zabawek dookoła, latając w kółko z uśmiechniętą mordą i patrząc jak ktoś posprząta. Jak ktoś zaklei plasterkiem kuku, da jeść, dupę podetrze, tylko potem by znów rozpocząć zabawę swymi laleczkami. Bo przecież Nim się opiekujesz – bo przecież się należy, bo wypada, bo opieka, bo ‘kochasz’. Dajesz się ruchać w dupę często nieświadomie. Kolejny przykład ciekawych ludzi.
Egoiści często nie chcą, nie chcą nawet próbować ułożyć własnego życia. Żerują na kimś, bo wybaczcie – tak jest wygodniej. Milej. Cieplej. Egoizmem jest oddawania siebie w życie innych – wiedząc, że dokładnie ta osoba będzie Cię kształtować. Ona ma coś innego w dłoniach, a Ty tylko dokładasz siebie. Cienka jest granica między egoizmem a pomocą.
Egoista dba o swoje – więc widzisz człowieku, nawet jeśli JEGO życie jest w Twoich dłoniach i tak będzie wymagał, zabierał i pożytkował na swoje.

Wykorzystywanie, och gdyby tak za każde owe mieli dawać w dupę, nie mogłam teraz siedzieć.
Najgorsze jest to, takie dziwne małe coś – przez Twoich bliskich. Przez osoby bliskie Twemu sercu, które mimo wszystko zawsze wybiorą siebie, swe zachcianki, zmusi ich do tego ‘sytuacja finansowa’, albo inna pizdy warta, zmusi ich ktoś, coś.
Zawsze jest coś. Delikatnie oszukają, nagną tu i ówdzie.

Patrząc na mnie – od mego wczesnego dzieciństwa, byłam bardzo wrażliwym, uczuciowym dzieckiem, co czułam często mówiłam, nie umiałam, ba nawet nie chciałam wykorzystywać ludzi, brzydziłam się każdym kto rozprawiał o samym sobie zapominając o innych. Wiesz, myślałam, że jeśli ja będę dla ludzi dobra to – to do mnie wróci, że ludzie będą dla mnie tacy sami. Dobro za dobro.
A w pewnym słodkim momencie niczego nie oczekiwałam. Nawet mój ‘sumienny egoizm’ się starł, robiłam bo tak chciałam, bo hej – czułam, nie oczekując niczego. Tak. Chyba tak kiedyś było.
Mój malutki altruizm sięgał jebanego nieba, chodząc, oddając komuś zrobione prace – no hej, chciałam by ktoś miał, by się czegoś nauczył. Przecież skoro mam – mogę się podzielić czyż nie?
Poświęciłam wieczór na pomoc by ktoś coś miał, zrobił, pożyczyłam coś, multum głupich dziecięcych przykładów. I naprawdę uśmiech danej osoby mi wtedy wystarczał. To był również egoizm, ale o tym nie teraz.

Nigdy nie zapomnę tego jak stałam przed klasą, odpowiadając, nigdy nie zapomnę komentarzy ludzi którym moje prace – jak wtedy myślałam pomogły najwięcej. Nie zapomnę ich słów, że wszystko robi mi moja matka a prace pewnie kupuje i sprzedaje na śmietniku. To, że dostałam niższą ocenę, nie miało znaczenia, bowiem w moim umyśle kiełkowało „dlaczego oni?”
Potem prawie dostałam w ryj bo ktoś coś komuś przekazał - masa durnych przykładów.
Podsumowując – tak, ludzie uwielbiali mnie kiedy byłam gorsza. Deptanie po kimś jest dla większości bardzo przyjemne. Zniszczyło mnie to czym się brzydziłam.
Ale do meritum, do meritum.

Jeśli zatrzymujesz osobę którą kochasz, lub darzysz większym uczuciem – tak, jesteś egoistą.
Chcesz by ktoś był przy Tobie, bo zwyczajnie Ci dobrze, miło i wygodnie. Nie myślisz, że ktoś chce uciec, odejść, lub odejść do kogo innego. Nie pozwala mały skurwysyn siedzący w środku i chomikujący wszystko co ‘Twoje’. Nawet jeśli wiesz, że ktoś odchodzi i popełnia błąd, CZŁOWIEKU proszę zrozum – tak ma być, zostaw, puść. On/ Ona ma popełnić ten błąd. Może ją zniszczyć, powalić, ale do jasnej cholery, daj godnie jej upaść, wyszoruj swoje ego, daj szansę na naukę, daj szansę na nauczkę. Może jeszcze ta prawda do Ciebie nie dotarła – nawet największy przyjaciel pozwala czasem upaść.

Utrzymywanie kontaktu byle tylko  - tak, jesteś egoistą.
Wiem, fajnie czasem mieć kogoś kto jest tu i tam, może Ci pomóc, ma znajomość, uroczą dupę – cokolwiek, naprawdę myślisz, że nie widać? Mimo, iż kogoś nie lubisz, nie szanujesz etc. , ale usilnie starasz się go niewidoczne wykorzystać, pozornie utrzymując kontakt – przykro mi.
Uwielbiam ludzi z którymi mogę nie widzieć się rok, nie gadać przez X czasu, ale jeśli potrzebuję, lub oni potrzebują mnie – wiem, że zawsze, nieistotne ile się do siebie nie odzywamy, ile nie rozmawiamy, wiem, że mogę się odezwać o coś poprosić, a ma prośba zostanie spełniona.
I odwrotnie. Tak to działa, to pasuje, dopełnia się, działa zasada – coś – za coś, mam ochotę robię to, potrzebuję – również, ale nie silę się na sztuczne kontakty które mają mi ratować dupę za każdym razem. Pomoc.
Może i dla Ciebie to jest egoizmem. Cóż, masz do tego prawo.


Żądasz od innych tego by żyli według Ciebie, by się do Ciebie dostosowali, żądasz, manipulujesz, ach ta Wasza manipulacja by ktoś wręcz oddał i pomógł Wam w wszystkim – oddając ostatnie grosze, oddając swoje JA – tak, jesteś egoistą.

Trzymanie kogoś na siłę przy życiu – hej kochanie, tak jesteś egoistą.
I po stokroć przypadków.

Tak, tak wiemy, ludzie są egoistami. Może i nie ma nic w tym złego, przecież każdy ma prawo, dbać o siebie, czuć się szczęśliwy, być lub dążyć do własnego spełnienia i szczęścia.
Tylko dlaczego – kosztem bliskich?
Może to kwestia wieku, XXI wieku, który jest dżunglą, który tego wymaga.
Tak jak i zabito kilka lat temu mnie – moją wrażliwość, tak ludzi zabija się codziennie. I oni wiedzą, wiedzą, że skoro inny jest właśnie TAKI to hej czemu nie ja? Wszystko się z sobą przeplata.
Smród trupów, taniec po cudzych ciałach, coraz bliżej celu, odór zwycięstwa – kosztem wszystkiego.
Ach, pięknie.

To nie tak, że nie jestem egoistą – widzicie, bowiem dla Was mogę nim być.
Dla siebie samej nie całkiem, bo inaczej mogę postrzegać różne zachowania. Ale chciałam coś głupio uogólnić. 

Wiem kiedy mogę sobie pozwolić na egoizm – wiem, kiedy mogę COŚ spłacić.
Wiem, że nikt nie ucierpi. A jeśli nawet to przez swój egoizm.
Wiem, że nikt nigdy mnie nie zatrzyma, że odchodzę i czyż dlatego jestem egoistą? Bo kogoś opuszczam?
Bo wybieram swą ścieżkę, cel, idę ku swemu ?
Na tych moich ścieżynkach – staram się unikać ludzi. Nie mam satysfakcji iż kogoś wykorzystam, iż przy każdej znajomości chcę czerpać korzyść. Nie.
Patrzeć tam gdzie i dokąd idę jednocześnie spełniając siebie.
Naprawdę myślicie że wykorzystanie czy manipulacja to ‘trudna i nadludzka sprawa’?
Proszę. Bez tych fanaberii. 

Właśnie kiedy te znajomości najbardziej bolą, kiedy są… puste, wybrakowane, ale ciągle przy nich trwasz. Egoizmem będzie trwać przy nich, z czystego ‘to wypada’ czy zwyczajne zajęcie się swym dobrem – czyli sobą, czyli również egoizm.
Ludzie stworzyli takie granice, które i tak prowadzą Was w gówno.
One nie mają prawa bytu. Tak jak i chory egoizm w Waszych sercach, który wręcz przez Was wypływa. A z którego nie zdajecie sobie sprawy. Czasem po prostu usiądźcie, pomyślcie i uwierzcie mi są rzeczy które można wypośrodkować.









                                                                              ~*~

 'Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita
nikt mi żaden nie mówi - bądź pozdrowiony
bądź na śniadaniu tako na wieczerzy
a sen niech cię ma między tym a tamtym

Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita
a pracowałem ciężko nad szukaniem
nad wyszukaniem tych bram nieśmiertelnych
tych bram zatraconych poszukując

Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie spyta
nikt mnie żaden nie spyta - jak ci się szło
jak też ci się szło przez czarne listowie

Przebyłem noc mówię i jestem zmęczony
nie odwiedził mnie faun ani anioł stróż
ani też najmniejszy robaczek świetlisty.'

środa, 27 czerwca 2012

8. Rodzinny szok.



                                    

 Policzek ląduje na kolanie.
Obok mnie stygnąca herbata, postawiona na książce Pana Barker'a.
Z telefonu miga kot z Cheshire.
Dziś noc jest piękna. Będzie piękna.

Uparcie wzdycham i czuję silne zmęczenie. Jak zawsze. I jak zawsze muszę walczyć.
Tak jak odchodzić.

                                                                             ~*~

Piłyśmy razem herbatę. Siedziała cicho i wyszeptała;
- Em... czy powód... czy zawsze musi być powód?
Podniosłam wzrok.
- To tylko ułatwienie. Poza tym to ciąg. Zależy czego chcesz.
- Nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe?
- Wiesz co teraz powiem.
- Że nie ma sprawiedliwości?
- Lubię to, że czasem nie potrzebujemy słów.
Zatapiam się w herbacie.
- Ależ. Niesprawiedliwe jest to, że nie mamy wyboru wiesz? Że rodzimy się w Naszych rodzinach, z góry przydzieleni. A Nas, dokładnie Nas, mnie, Ciebie, Anię spod dwójki kształtuje rodzina, wychowanie, wpojone zasady, dom. Jesteśmy czystą kartką na której kreślą Nasi rodzice. Często cholernie brzydkie znaki. To niesprawiedliwe. Ukształtowana Nas rodzina. Czy tego chcemy czy nie.

I o tym chciałam napisać.
Wtedy bliska mi osoba siedząca przy moim boku - miała rację jednocześnie jej nie mając.
Nie ma tu mowy o "dobrych" czy "złych" rodzicach. To w tym momencie nie ma znaczenia.
Bo to na "kogo" trafisz przesądza. To loteria - tak uważasz? Przeznaczenie, los, ktoś układa swoje figury. Tylko to od Ciebie zależy czy będziesz pionkiem, konikiem czy hetmanem.
Rodzina Nas kształtuje. Tworzy. Każdy głupi to powie i zgodzić się z nim należy.
To dzięki swojej rodzinie poznałam, posiadłam, zniszczyłam to co dotychczas.
Nigdy nie chciałam być jak moja rodzina, choć bardzo ich kochałam. Do tej pory.
Pamiętam kilka silnych lekcji, pamiętam tony słów pięknych i jedno cięte jak brzytwa, które przez lata gniło w mojej duszy. Nieistotny jest kilogram dobra, ważny jest gram zła prawda?
To, że Twoja matka codziennie Ci powtarzała jaki jesteś wspaniały. A pewnego popołudnia wykrzyczała, że Cię nienawidzi, że jesteś bezużyteczny.
Spadek.
Poczucia siebie, ach.
Wpojone wartości, to co trzeba, to co nie trzeba. Tak naprawdę to przykre. Przykre jest to, że ktoś Was krzywdzi nie zdając sobie z tego sprawy. Głupotą. Ależ nie- nie chcę obrazić Twojej matki.
Zrozum mnie. Miłość idzie w parze z innymi uczuciami.
Musisz wiedzieć, że możesz z sobą zrobić wszystko. Dostałeś szkołę życia, dostałeś w mordę, dostałeś też najczystszą miłość. I teraz zamiast brnąć w to dalej, stój i zastanów się. 

"Wiesz co jest największą tragedią tego świata? Ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na flecie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego, więc zostają oraczami. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.”

Nie ma nic złego w matce która wmawia swojemu synkowi, że jest idealny. Piękny. Najcudowniejszy.
Ale w matce która rzuca, że jest życiowym niedorajdą, idiotą - widzimy rysę.
Lepiej to pierwsze, myślą. Po co dziecko ma się bać, po co mu zaniżona wartość?
Ach. Przez wiele lat też tak myślałam. Byłam stworzeniem tak zakompleksionym, uważającym, że kompletnie nic mi się nie należy. Nic dobrego nie trafi, bo jestem niczym. Tylko, że jestem tak bardzo niczym, że aż kimś.
To co mi zafundowano - było szkołą życia. Sama musiała wyjść z gówna, sama musiałam... poradzić sobie z swoją psychiką. Wybrać.
Nie jestem zadufana - nigdy nie będę, jestem pełna pokory. Wpływ pośredni mieli na mnie rodzice, ale to ja wybrałam. Rozumiesz? Mogę zrobić wszystko, chociaż moja karta była już nakreślona i było trudniej.
Wpojono mi też siłę nauki. Po prostu się ucz. Idź na studia, kształć się, zdobywaj świat, pieniądze są ważne, nauka i kariera też. Byłam bardzo przekornym dzieckiem, ale mimo to patrzyłam na to bystrym okiem. Mimo, że nie lubiłam się uczyć, potrafiłam znaleźć momenty by to zrobić. Też się zatrzymałam, powiedziałam stop. Wiem, że człowiek niewykształcony może być inteligentny. Ale moja droga potrzebowała wiedzy. Potrzebuje. Studia? Miałam możliwość, więc wskoczyłam, to była nowość, zmiana - a je mimo trudu lubię. Czuję na sobie "oko matczyne" przejmujące się "moją karierą". Z tym, że ja już nie przejmuję się czyimś przejmowaniem.
Nigdy nie było tak, że byłam sama - zewsząd otaczały mnie zwierzęta. Mój ojciec nigdy nie wygonił mnie z przyniesioną przybłędą, brudnym kotem czy chudym psem - wiedziałam, że zawsze znajdę w nim oparcie. Nie wyrzucał mnie z psiej budy i nie budził kiedy spałam z psem na łóżku lub nie reagował kiedy kucałam przed kotem. Oddając mu cześć. Lub robiąc pogrzeby. Patrząc na śmierć. Rozumiał i pogłębiał moją miłość. Mam ją do dziś.
Bo wybrałam. Chciałam.
Nie muszę ryczeć, że mi każą chodzić do Kościoła i grać ateistę. Rozumieją. Już.
Wbici są w schematy. I nie chcą z nich wyjść. Ja wyszłam, pieprząc ich myślenie często niestety - typowego Polaka. Po prostu schematy.
"- pójdziesz ze mną do Kościoła?
pyta mnie Młody gotując wodę.
- nie.
- Bezbożnico. Nie wierzysz?
- wierzę.
- w co? Jaka religia?
tłumaczę.
- nie rozumiem, odpowiada mi zrezygnowany po czym rzecze "że niby stworzyłaś swego Boga? Przecież go nie ma. Musisz należeć do czegoś, tam jest Bóg. Buddyzm? Judaizm? Stworzyłaś nową religię?"
Ach głuptasie myślę. Lekko się uśmiecham. Każda religia jest taka sama. Tak jak i Bóg który jest wszędzie.
Robię sobie herbatę i znikam w pokoju.
- miałam dziś koszmar - mruczę ledwo żywa z kubkiem kawy.
- jaki?
- byłam w ciąży. Bliźniaczej. I w dodatku nie strzeliłam sobie w łeb. I płakałam. Chodziłam i płakałam. Z rozpaczy. W łazience. Pamiętam, że siedziałam w łazience i koszmarnie drapałam brzuch, wiesz z nienawiści.
- uważam, że jesteś chora i i tak dorobisz się kiedyś dzieci.
Tym razem po prostu dopijam kawę.

Och rzucam tu samymi "negatywnymi przykładami". Nie, bo wszędzie są te ciepłe momenty. Dużo.
Zawsze miałam wybór i nigdy nie mogłam uciec. Uczyli mnie. Do jakiegoś momentu życia tak i Ciebie Drogi Człowieku rodzice mnie uczyli i kształtowali. Tworząc coś.
Dopychając do muru.
I jest moment w życiu z którego każdy powinien zdać sobie sprawę. Że strzepujesz okruszki i od muru się odbijasz. Możesz wrócić tą samą drogą i możesz go przeskoczyć.
I tworzyć siebie. Z tym bagażem którym masz - zmieniać to, przekonywać, kształcić.
Dostałeś 100 razy w dupę? Wiesz co z tym zrobisz. Zmieniaj poglądy. Co w tym złego?
Bardzo współczuje ludziom zabitym w niewidzialny kajdan, gaszonym przy każdym "ale uważam..." "ale chciałbym..."
Nigdy nie chciałam być jak moi rodzice. Nie chciałabym być nerwowa, moi znajomi nie znają osoby spokojniejszej ode mnie choć kurwami śmiem rzucać często.
Nigdy nie liczyła się dla mnie opinia innych, bo po jakimś- czasie umiałam się w nich wpasować. Uwielbiałam robić na przekór, przy "Pani nie powinna" oczy mi błyszczą. Cóż. I tak nie zrobię czegoś co by mnie kosztowało tego czego bym nie chciała.
Moje wartości i wartości mojej rodziny są pomieszane. Inne piramidy. Inne.
Mimo miłości, bo prawdziwa miłość daje wolność, wybór i ból.
Lepili Cię przez X czasu a potem wypuszczają. Muszą. Albo się zerwiesz, albo sami to zrobią. Albo jest Ci wygodnie w mentalnym kurwidołku. Ach, wiesz - masz cholernie tyle wyborów. Czy to nie pięknie?
Tyle pól walk. Stawić czoła demonom z przeszłości.
To już Cię upoważnia do przejścia przez swoje człowieczeństwo Cny Człowieku.

Rozmawiamy z sobą jeszcze długo.
Dochodzimy do sedna i je omijamy. Śmieję się. Ona też. Mimo bólu.
"Spójrz kim teraz jesteśmy."
Nawijam dreda na palec.
"Najbardziej w sobie lubię zrozumienie, wiesz?"
Ona się do mnie uśmiecha. "To zrozumienie."
Bo tego nauczyłam się sama. Zrozumiałam.
Przez to co stworzyli w połowie moi rodzice. I los.

Jesteśmy w stosunku do siebie szczerzy. Chyba, że pasuje Nam co innego.
Wiem, że moja rodzina zawsze będzie przy mnie.
Pamiętam słowa "oddałem Ci serce" pamiętam słowa "zrobię dla Ciebie wszystko. Wszystko."
Najciekawsze jest to, że jest to idealną prawdą.
Bo w tej miłości, Twoje przeobrażenie jest najważniejsze.
 I nie. Nie musisz ranić. Musisz zrobić to tak umiejętnie by Cię zrozumiano. Lub zaakceptowano.
Ucz się.







                                                                            ~*~

sobota, 26 maja 2012

7. Oh Lord,why the angels fall first?

~*~

Nie wiem na co czekam.
Czasem myślę, że na nic i to lekko smutne.
Nie czekałam na nic dotychczas.

I skoczyłam nie patrząc w co.

Dlaczego mnie to nie przeraża?

Teraz to całkiem coś nowego. Wiesz ~
Coś zaplanowane. Plan. Wizja. Chęć. Nowość.


Pierwszy raz, a może drugi  moja przyszłość mnie cieszy.
I teraz wszystko zależy ode mnie,
Od tego stworzenia siedzącego na krowim kocu
Z potarganą i mokrą grzywą
Wpatrującymi się z tęsknotą w okno, w te ciemne niebo szukając
Chyba tylko to mnie przeraża,
że mogę wszystko wypuścić z rąk,
dużych, silnych, ale niezdarnych rąk.
'Co zrobisz teraz  kochanie?' pyta mnie niebieskookie stworzenie
o którym dawno nie słyszałam, dawno go nie czułam
"nie potrzebowałaś mnie" - wzrusza ramionami.

Jaźń.

 Wiesz, chcę spróbować.

~*~

A wiesz, zabawne jest to, że wtedy kiedy ktoś odchodzi, sam z swego wyboru
wszyscy wszystko zauważają
mijam ich, widzę na ich twarzach ból, rozczarowanie, nędzne pytanie;
'jak On mógł?'
Mógł.
Pełnia śmierci, życia, Ty trzymasz swoje kostki.
Denne analizy są na nic kochanie.
"czy On miał jakiś powód ?" pyta mnie mall ze zdziwieniem.
" czy do wszystkiego potrzebny jest powód?" odbijam piłeczkę, gryząc kęsa, patrząc ot tak na chłopaka któremu wypadła chusteczka.
Nie słyszę odpowiedzi.
Rozumiem samobójców. Nader dobrze.
Za dobrze.
Śmierć jest piękna. Na swój delikatnie przerażający sposób.

Szanuję Twój wybór.
Spierdoliłeś się z własnej górki i zapomniałeś, że sam ją zbudowałeś.
To się zdarza. I śmierć siedząca na lewym ramieniu też się zdarza.

Słodkich snów.

~*~

Znikam na tydzień, by poznać kawałek przyszłości,
I znów czekam z tą delikatną niecierpliwością
Na kilka stron, zapach

momento mori.









 "Leżysz zabity i jam też zabity,
Ty - strzałą śmierci, ja - strzałą miłości,
Ty krwie. ja w sobie nie mam rumianości.
Ty jawne świece, ja mam płomień skryty.

Tyś na twarz suknem żałobnym nakryty,
Jam zawarł zmysły w okropnej ciemności,
Ty masz związane ręce. ja wolności
Zbywszy mam rozum łańcuchem powity.

Ty jednak milczysz, a mój język kwili,
Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze,
Tyś jak lód. a jam w piekielnej śreżodze.

Ty się rozsypiesz prochem w małej chwili,
Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem
Wiecznym mych ogniów, rozsypać popiołem.''



a mimo to jestem.




niedziela, 6 maja 2012

6.zrozumiesz sens,gdy zatracisz zmysły w niej.

~*~

On był wczoraj najpiękniejszy.
Najdoskonalszy, pobudzał te skrajne zakątki, grał na nieporuszanych strunach.
Tworzył iluzje.
On jest najpiękniejszy.

Kiedy to wybiegłam w nocy z mokrą głową, zarzucając na siebie bluzę i nakładając słuchawki - nie pomyślałabym
Moja lornetka spoczywała spokojnie w mojej dłoni.

Od razu go dostrzegłam,bo był idealny, potężny, cudowny
Mokry policzek,lekko toczące się łzy

Najpiękniejszy.


Księżyc.

Nawet bez spojrzenia w okular był tym czego nie można zobaczyć nawet w snach.
Mimo obecności ludzi, ich niesłyszalnego śmiechu, krzyków
Patrzyłam i wiesz,
Doszłam do wniosku,że za to mogłabym oddać wszystko.Duszę?Siebie?Życie?
Och proszę,czym to było w stosunku do Niego?

Chodziłam ciemnymi uliczkami,co jakiś czas spoglądając
Czując lekki dreszcz gdy mijał mnie mężczyzna,który odwrócił za mną głowę,cofnął się
Mimo dziwnych fobii,nawet specjalnie nie zwróciłam na niego uwagi.

Czułam jak wszystko mnie napełnia, że mogłabym odejść tak jak stoję
Chociaż na Boga
Ja nawet nie chciałam wracać do domu, nie chciałam nigdzie iść, chciałam być tam
Nie interesowała mnie godzina,pora,ludzie,to,że przy moim ramieniu nikogo nie ma
Będąc naładowana energią, siłą, szczęściem
Nie potrzebuję niczego więcej

Nad małym wzgórzem wyłaniały się dwa posągi kobiet
Tańczyły
One tańczyły,lekko się poruszały,coś dziwnego
Ale nie zaskakującego. Podchodziłam bliżej, tańczyły dalej, lekko się odchylając
W blasku księżyca
I nagle przestały.

Jezioro w którym odbijały się tylko latarnie
pomyliłam kiedyś niebo...z tym odbiciem?Czy to możliwe?

Energia przeszywała moje usta, oczy, dłonie
Tak wiele czułam.

Nie chciałam wracać, po prostu się błąkałam i czułam to
tą bezgraniczną wolność
przystając zapytałam siebie "to iluzja?"
Jeśli tak, niech trwa całe moje ziemskie życie.

Magia Nocy.

Gdy wróciłam do mieszkania
Czułam tęsknotę
Teraz dalej czuję w sobie tę energię,siłę,moc
Z Niego,hej,jesteś idealnym kochankiem,bratem,ojcem,przyjacielem,nieznajomym,wszystkim

Nie robiłam tego od dłuższego czasu,ale teraz,mając w sobie pokłady czegoś tak wspaniałego
Biorę się za to mimo wszystko,zeszyt ląduje przy mnie,stare notatki
Rozpoczynam coś,czego nie powinnam nigdy zakończyć

Nie umiem nawet podziękować
Bo jeszcze nie wiem kim jestem.

Jesteś po prostu najpiękniejszą i najcudowniejszą Istotą

jeśli to iluzja,niech trwa,niech cholera trwa.








poniedziałek, 30 kwietnia 2012

5.uważaj czego pragniesz.

~*~
Było kiedyś takie stwierdzenie - uważaj czego pragniesz,bo owa rzecz spełnić się może.
Lub że cały świat nam wtedy sprzyja.I tak dalej i tak dalej.

Powoli przekonuję się o poprawności tego stwierdzenia.

Jak byłam mała powtarzałam sama sobie - że wszystko jest kwestią wiary.
Nieważne co,nieważne jak. Powtarzałam to codziennie, uwierzyłam w to.
Ale w pewnym momencie życia właśnie tego mi zabrakło - wiary. Tak jak i jej siostry - magii.
Nie wiem czy jest coś co trudniej odzyskać ~

Niektóre rzeczy których pragnęłam - spełniły się.
Dostałam wiele,straciłam i owszem.Ale wiesz.
Zyskałam i wiem,że jeszcze mogę wiele. Wszystko jest kwestią wiary.

Follow the white rabbit.

tylko uważaj w jaką norę wpadniesz. Bo to co tam zastaniesz,nie zawsze będzie tym czego oczekiwałeś cny człowieku.


Zależało mi na czymś,naprawdę mi zależało.To było całkiem zabawne,ale czułam w środku,zawsze przed snem - że chcę.
Nie brałam pod uwagę źródła - i tego co może być w środku,kim owa osoba może być. Liczyła się dla mnie otoczka.
Zakiełkowało poznanie, początek.
Początek który mnie dziwi,pełen niedowierzania. Poznajesz kogoś - myśląc, że będzie to piękne.
Ale nie jest, wiesz o tym, widzisz to, czujesz. Wszystko sprowadza się do jednego punktu - nie.
Inne bieguny, umysł, ach Mój Drogi miałeś rację. Już widzę te chłodne lekko rozbawione oczy, czuję jak siedzi na mym ramieniu.
Nie oceniamy.
Teraz powinno paść - skoro wiadomo z góry,że końcem jest nic,niepowodzenie,ból,porażka,głupota, powinno nastąpić odejście, zerwanie linki, zakończenie. Bo po co? Po co? Zawsze się o to pytam,nawet jak robię obiad, jak widzę rzekę,czytam,poznaję - pytam "po co?"
I nawet jeśli odpowiedź brzmi "bo tak" "ponieważ kot" lub odpowiedzą jest uśmiech - akceptuję je.
Czuję się dosyć pogodzona z swoim wyborem. Nie przestanę, nie chcę umieć się cofnąć. Mimo wszystko pytam? Mimo bólu? Tym razem nie słyszę potwierdzenia.

Jeśli mimo wszystko wiesz,że coś jest nieodpowiednie dla Ciebie,niedogodne,cokolwiek
Ale tego pragniesz i znasz konsekwencje i wiesz,że będziesz musiała unieść swoje błędy
czy będziesz potrafiła? czy wiedza oznacza przyzwolenie na robienie czegoś z góry skazanego na porażkę?

dekadent




który pomylił niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu.



















~*~










środa, 25 kwietnia 2012

4.Parada paradoksów.


~*~

W człowieku zadziwia mnie wiele rzeczy.
Doprawdy.Jednak chyba największym zaskoczeniem jest dla mnie współczesne pojmowanie miłości i związków.
Bardzo chciałabym to wszystko zrozumieć,ale ogarnia mnie tylko zdziwienie.I smutek zarazem.
Najbardziej dziwią mnie zakazy.I to z jaką postawą są przyjmowane.Zakaz wychodzenia tu,tam,zakaz palenia (bo druga "połówka"),wyjazdów,wychodzenia z dawnymi znajomymi,czy sam-na-sam z płcią przeciwną.Dlaczego?Dlaczego Twój,Twój mężczyzna nie może wyjść z inną kobietą?Czego się boisz idiotko?
Że Cię zdradzi?Czyż to nie Ty mówiłaś,że kto kocha prawdziwie nigdy tego nie zrobi?Nie?
A może to co tak nazywasz miłością jest tylko ślepą kichą?
Jeśli ktoś od Ciebie odejdzie - co w tym złego?Co złego w tym,że znalazł szczęście u boku innej,może lepszej osoby?
Nie chcecie stwarzać okazji do zdrad - wykrzyknie mi chórek.
Wbrew temu co śmiecie sądzić - człowiek jest istotą wolną, posiada swój własny umysł, wolną wole, umie,ba nawet musi podejmować decyzje. Nie ma tu więcej do tłumaczeń - chce to to zrobi.
Co by się nie robiło,nie utrzymasz nikogo na smyczy.Bo każda smycz pęknie.
"Czym byś wilka nie karmił, zawsze w las spogląda." - znacie to?Nie?No to już,przełóż to na swoje relacje. Uwierz mi na słowo, jeśli między Wami jest prawdziwa miłość i szczęście nie masz się o co obawiać,nigdy.Więc po co tworzyć chore iluzje i sytuacje? Nie rozumiem zazdrości, nie rozumiem nienawiści.
Uderzenie we mnie - nie jesteś w związku nie wiesz. Jest jednym z najbardziej słabych i żałosnych założeń. Może właśnie dlatego nie jestem i nie umiem być. Nawet nie wiecie jacy jesteście słabi.
Może nawet jesteśmy. Fascynacja, zauroczenia - bo takie są początki - zmienia. Zmienia Was i zrzuca silny pancerzyk. Teraz może dosięgnąć Was byle słowo,byle pogarda danej jednostki.
Nie jestem lepsza,nie.Mimo,że zdaje sobie sprawę z tego co się ze mną dzieje podczas jednego spojrzenia,nie umiem się wyzbyć natrętnych myśli, domysłów, czekania na uśmiech i tych oczu.
To mnie osłabia,to dla mnie tak nowe,a jednocześnie skazane na porażkę. Ale mimo tego ,może tak jak Wy,mimo tego,że wiem,że znam - pakuje się w to,rozpalam ogień.
Nie chcę stracić,nie chcę stracić piękna, chociaż jestem słabsza.Odrzucam swoje alter-ego które szepce mi "obojętność Mała,włącz obojętność" ja tylko rzucam głową jak zwierzę i mówię " Chcę zobaczyć ten raj, zanim wyląduje twardo w piekle.Zanim mi go spalą.Proszę,raz.Nigdy tego nie doświadczyłam,a tak bardzo chcę." I moje alter-ego wzdycha,kiwa przecząco głową,ale mi pozwala.Z tej czystej miłości.
O czym to ja chciałam... ach tak.
Mój przykład ma się nijak do Was bowiem - tworzycie związki już od wielu lat.Kochacie, lub sobie to wmawiacie,ale tworzycie.
Czasem pełne bólu, całkiem dla mnie niezrozumiałe, męcząc pod nosem "to jest miłość!"
Mając zapuchnięte oczy,siniaki,poczucie,że jesteście z nierobem,pijakiem,chłopcem który rucha wszystko co się rusza,zazdrośnikiem - wiecie i to widzicie.Ale zostajecie,ponieważ kot.
Każdy znajdzie jakieś ponieważ.Ale czy brak szacunku może być miłością?
Czy te kłębiące się zasady,wieczne granice naprawdę dają Wam szczęście?Spełnienie?
Ta - rezygnacja z Waszych marzeń,celów na rzecz jednostki,zmiana wszelkich planów,ślepe podążanie za jego ogonem - czy to jest to czego pragniecie?

Jeśli to wszystko poświęcicie - to czy to jest miłość?
Nie.Nie umiem sobie wyobrazić,miłość żąda poświęceń,ale!Prawdziwa Cię zaakceptuje i stanie u Twego boku.Bez pretensji,bez zazdrości,bez kajdan i oków.
Bez dodatkowej Hanki i Anki.

Ale czystej i prawdziwej miłości jest tyle co nic.

Dlatego niektóre jednostki z góry skazane są na samotność.

Jednak mimo wszystko - Wasze szczęście jest ważne.
Nie muszę go zrozumieć.

Wiem,że sporo tracę,wiem,że i Wy tracicie.
Ale macie przynajmniej ciepło w łóżku,ktoś Was smyra po pleckach i robi Wam śniadanie.
To chyba fajne,prawda?

Dlatego nie dla mnie,dlatego znów gubię się w spojrzeniu,tym spojrzeniu.














środa, 11 kwietnia 2012

3.To tylko ja,who really cares?

Pamiętam te dni co niszczyły od środka.
Wiesz.
I widzisz,czujesz,jakby przez Twoje ciało przeszło kilka mieczy
kurewsko ostrych.
Czujesz,dusisz się,nie możesz oddychać,płaczesz,płaczesz krwią
A jednocześnie uśmiechasz się,Och Droga Paranojo
Co jeszcze zrobisz,co jeszcze zrobisz prócz tego cholernego pochłaniania bierności?
Nie wstajesz,bardzo wygodnie jest siedzieć nisko.Bardzo.
Nawet z oszczepami które przeszywają ciało.
Bezpiecznie,wygodnie,pewnie.Jednostajnie.

I ból jest lepszy niż strach,czyż nie?

Wiem,doskonale wiem.

Tylko,ciii~
Tak naprawdę - who really cares?
Nie wiem dlaczego,nie umiem na to odpowiedzieć.
Zawsze pragnęłam obojętności,wiesz Win,chciałam być jak Ty.Codziennie coś w sobie zabijałam.
I stworzyłam potworka.
Który kocha tylko swoje pragnienia i naturę.
Nie wzrusza się,nie płacze,nie cieszy,nie jest spontaniczny,nie ma napadów.Nie ma.
Gdy inni się cieszą,przeżywają,wzruszają,irytują ja stoję z boku.Tak jak Ty.
Wkładam dłonie w kieszenie,
poprawiam bandanę,
podgryzam wargę coraz mocniej.
I zastanawiam się,a może inaczej dziwią mnie - dziwi mnie ich zachowanie.
Jestem obojętna,nie czuję niczego.
Zachwyca mnie tylko ta mała rzeczka,cudowna noc i miękki piasek.
Moja perspektywa.
Czy tak mi lepiej?Czy jestem szczęśliwa?
Jak mogłabym nie być skoro zawsze do tego dążyłam?Skoro chciałam,skoro pragnęłam?
Moja królicza nora jest wygodna.Wpadłam.
Ach,tyle jeszcze przede mną.
Z tym szczerym,acz obojętnym uśmiechem.

Wiesz ostatnio chciałam poczuć,
zrozumieć zachwyt,spróbować zadrgać "tymi" strunami
ale znów

znów

znów wybrałam swoją drogę.

nie mam serduszka kochanie

mam kawał mięcha.











piątek, 16 marca 2012

2.Night

Witam sama siebie wpatrzona w okno.

Nie wiem co czuję,bo chyba nie czuję.

Zastanawiałeś się może cny człowieku,czym jest sprawiedliwość?
zło
dobro
cały czas szukasz definicji.
pytasz.
przykro mi to mówić Mój Drogi,ale nie ma sprawiedliwości.
nie ma zła.
nie ma dobra.
nie ma prawdy.
nie ma moralności.

Jedną z rad których mogłabym udzielić ludzkości jest stwierdzenie;

"I diabeł ma sprawiedliwe i czyste sumienie w zależności od tego w co wierzy"

Wszystko zawiera się tu,nie ma nic innego.
Wszystko jest drugim końcem noża
Tobą i Twoim wytworem, Twoim wymysłem.

Babcia często mi mówiła,
wiesz,
często mi mówiła,że robię źle
że to niedobre i nieodpowiednie
a wiem,że to było najwspanialsze,najpiękniejsze czego mogłam doświadczyć.

Dwie osoby,
jeden miecz,
dwa punkty; rękojeść i ostrze
hej,hej,skarbie co wybierzesz?

Odchylam głowę do tyłu,wypijam łyk i czuję łzy.
Nie wiem dlaczego,zwyczajnie,po prostu.
Coś mi siedzi w środku,a ja nie wiem co.

Przyjmuje wszystko.
Czuję jak coś tnie mój policzek,ale
nie krwawię
i nie mam blizny.

boli mnie ten świat,ale jednocześnie kocham go.jedyne co kocham.
wierzę w przeznaczenie,wierzę też,że samo nie wystarczy.Nieważne co zrobię,to tylko połowa.

wchodząc ostatnio do sklepu,po kolejną herbatę
słyszę nędzną muzykę,tą która,no wiesz
ktoś powiedział "chciałbym się nie zrzygać po tym co usłyszę w radiu"
kiwam głową,zgadzam się
trafiam na jeden moment
na jedną chwilę na minutę
akurat w tej minucie nie ma piosenki.
ja jestem odcięta od rzeczywistego świata,a tu nagle próbują znów mnie do niego przybliżyć.
jestem przy kasie,przygryzam znów wargę i czuję krew
wzdycham
i nagle słyszę,połówkami "noc,piękna,noc,czysta,dwie planety obok siebie,jutro"
dreszcz
i gdy w to "jutro" siedzę na balkonie
odziana w okropnie duży,włókniście kłujący sweter pewnej osoby
z lornetką w łapie
patrzę w gwiazdy i widzę je,widzę coś na kształt księżyca,tak podobne,a jednak całkiem inne.
i czuję się dziwnie szczęśliwa.
kocham,tak?

wiesz.
trzeba mieć odwagę żeby spojrzeć niebu w oczy.

może dlatego teraz czuję się dosyć dziwnie.

wiesz,znów zniknę.
ale wrócę.
bo zawsze znikam.
zawsze.
ale i wracam.